Mijając most na Narwi w Tykocinie wjeżdżam do owej bagiennej, biebrzańskiej krainy, celu mojej tegorocznej wyprawy...
Słońce zachodzi coraz niżej tworząc na okolicznych łąkach i polach piękną grę świateł i kolorów. I gdzieś wśród tych pól, w tej scenerii zachodzącego słońca na pustej drodze do Strękowej Góry, gdzie zaplanowałem dzisiaj przenocować pojawia się przede mną jeździec na koniu...
Kleszcze - 1 km.
Do Strękowej Góry dojeżdżam tuż przed zmrokiem. Zatrzymuję się jeszcze na moście we wsi aby popatrzeć na dolinę Narwi. Wokół panuje doskonała cisza...
Mijam most na Narwi...
...i dojeżdżam zaledwie 2 km do Kleszcz, gdzie łapie mnie potężna ulewa. Moknę cały, a wraz ze mną część bagażu.
Rano wyruszam z Laskowca na północ i kilka kilometrów za wsią przekraczam oficjalną granicę Biebrzańskiego Parku Narodowego wjeżdżając na tzw. "Carską Drogę" zwaną też "Aleją Łosi", szosę biegnącą pomiędzy nadbiebrzańskimi bagnami.
Jeszcze pełniej ten ogrom równin porośniętych turzycą i trzciną z charakterystycznymi sylwetkami brzóz widać 2 km dalej z wysokiej wieży widokowej usytuowanej przy Carskiej Drodze.
Kiedy tak patrzę na te rozległe bagna jeszcze nie wiem, że za parę godzin będę samotnie przeprawiał się przez sam ich środek...
...skąd świetnie widać sam środek bagiennych terenów. Tutaj czuję się jakbym był w samym środku stepów. Nie ma zupełnie ludzi, a do zamieszkanych domostw jest stąd prawie 20 km...
Tej kilkugodzinnej 10 kilometrowej wędrówki przez błota po kostki, przez trzcinowiska w zaroślach, wśród niezliczonego rodzaju owadów i finału tej przeprawy w postaci olbrzymiej burzy, która łapie mnie na samym środku bagien nigdy nie zapomnę. To była prawdziwa przygoda, kwintesencja podróżowania!
Przez całą 10 km długość szlaku jestem w samym sercu biebrzańskich bagien, z bliska mogę więc obserwować niczym nie zakłóconą harmonię przyrody jaka tu panuje. Przez bagno przeprawiam się zupełnie sam bowiem tutaj rzadko kto się wypuszcza…
W Budach wszystkie zwierzęta Krzyśka, jedynego mieszkańca wsi, czyli 18 psów, 3 koty, 4 tarpany, 3 krowy, kura, kogut i gęś chodzą luzem żyjąc ze sobą w absolutnej zgodzie.
Krzysiek zwany przez wszystkich "Królem Biebrzy" jest jedynym mieszkańcem wsi Budy. Mieszka tutaj samotnie od 16 lat w otoczeniu zwierząt, lasów i bagien. W 1992 roku sprzedał swój antykwariat w Warszawie, kupił "Suchą Barć", jedyną zagrodę w Budach i przeprowadził się nad Biebrzę żegnając się raz na zawsze z cywilizacją. Od tamtej pory rytm Jego życia wyznacza tylko przyroda.
Moim sąsiadem w Budach jest pan Dionizy z Białegostoku, ceniony twórca sztuki ludowej w Polsce, tworzący anioły, bajkowe ptaki dziwaki i inne rzeźby, którym nadał przez lata własny, niepowtarzalny styl. Jego rzeźby zdobią całe obejście i dom Króla Biebrzy, wtapiając się idealnie w to miejsce i w otaczającą je przyrodę. Dionizy odwiedził Krzyśka szukając w Budach natchnienia i spokoju do pracy...
Idziemy do drugiego domu. Tam podobnie, ale wszystko jakby bardziej ułożone. Większy pokój, w którym stoi olbrzymi drewniany stół, na nim gliniane dzbanki i zabytkowa zastawa, rolę krzeseł pełnią okorowane, drewniane pieńki...
W drugim pokoju stary, zakurzony fortepian, drewniany wózek dziecinny, dwa koniki na biegunach... Wszystko jakby przewiezione tutaj z jakiegoś osobliwego skansenu i postawione tam gdzie jeszcze znalazło się wolne miejsce...
Na targu w Kiermusach oprócz pięknych antyków, wyrobów z drewna i wikliny, ludowego rękodzieła i regionalnego jadła nie mogło zabraknąć także piwa, kiełbasek z grilla oraz ... babskiego kabaretu!
Najstarszy, opuszczony, kryty jeszcze strzechą dom w Budach. Schowany między wysokimi krzakami, na wpół zruinowany...
Najbardziej malowniczy dom w Budach, z pięciu jakie należą do Króla Biebrzy... W tym domu właśnie miałem przyjemność i zaszczyt nocować.
W czasie dalszej drogi zobaczę około setki bocianów. Takiej ilości nie widziałem jeszcze nigdzie...
Podmokłe, bagienne tereny to miejsce wprost wymarzone dla bocianów.
Starorzecza Biebrzy z charakterystycznymi sylwetkami drewnianych łódek i wszechobecna cisza...
Droga przy Biebrzy to przede wszystkim ... sama Biebrza, jej rozlewiska, starorzecza, z charakterystycznymi sylwetkami drewnianych łódek. Jedzie mi się wyśmienicie!
Taki właśnie jak ten przy Biebrzy, rozległy krajobraz "stepowy" widziałem jedynie kilka lat temu w Puszcie Hortobagy na Wielkiej Nizinie Węgierskiej...
...i dojeżdżam do Jagłowa, najbardziej malowniczej, biebrzańskiej wioski, która zachowała charakter dawnych nadbiebrzańskich osad.
Przez Jagłowo Biebrza płynie tak, że jej wody prawie wylewają się pod budynki. Ten to właśnie obraz charakterystycznej zabudowy wsi i płynącej u stóp budynków rzeki możemy zobaczyć na prawie każdej pocztówce z Biebrzy...
Z Jagłowa kieruję się 20 km na północ do wsi Gabowe Grądy zamieszkanej w całości przez staroobrzędowców. Oprócz podsuwalskich Wodziłek to jedyna taka wieś w Polsce...
Przejeżdżam przez całą wieś gdy w końcu docieram na skraj lasu, gdzie w otoczeniu wysokich sosen stoi drewniana, prosta molenna służąca wiernym z Gabowych Grądów. Molenna jest niestety zamknięta...
Dawnym obyczajem staroobrzędowców, który wciąż jest praktykowany jest kąpiel w łaźni parowej, z rosyjskiego zwanej banią. W jednej z bani właśnie biorą kąpiel mężczyźni zostaję więc zaproszony przez gospodarza do środka... To moja druga kąpiel w bani i tak jak za pierwszym razem jest to przeżycie niezapomniane!
Droga od Żmojdak to słynne "kocie łby", którymi jadę aż pod Sztabin. Trzęsie mną niemiłosiernie…
Po kąpieli w bani, orzeźwiony masażem z brzozowych witek, którymi smagamy się tam nawzajem wsiadam na rower i polną drogą przez gęsty las docieram do Żmojdak, małej, wyludnionej, nadbiebrzańskiej wioski...
Pole namiotowe usytuowane jest nad samą Biebrzą, w niezwykle malowniczym miejscu...
Oprócz mnie na polu namiotowym w Sztabinie nocuje tylko para z Finlandii. Tuulia i Yura wybrali się samochodem z Helsinek na wakacyjny objazd po Europie.
Tylko bociany, piękna przyroda i cisza!
Za Działem Kumkowskiego ścieżką przez bagna, biegnącą w kształcie łuku docieram nad uroczysko Piekielne Wrota, najbardziej dzikie i niedostępne miejsce całej Doliny Biebrzańskiej. Nieprzebyte przestrzenie Piekielnych Wrót ciągną się dalej kilometrami... Ja wędruję tylko ich skrajem trzymając się oznaczonego szlaku…
Za Piekielnymi Wrotami wjeżdżam w zróżnicowany, gęsty las, który prowadzi mnie do kolejnej malowniczej wydmy leżącej na wzgórzu zwanym "Działem Grabowskiego"...
...potem drewnianą kładką przez ols i mokradła...
Ze szlaku na pole namiotowe wracam najkrótszą drogą, ładną, leśną żwirówką... Pakuję bagaże na rower i ruszam w dalszą drogę...
Do Rudy dojeżdżam przez ciche, leżące z dala od głównych, przejazdowych dróg wioski: Kuligi, Kozłówkę, Stoczek, Pieńczykówek, Sołki, Modzelówkę. Zupełny brak ruchu samochodowego i bociany rzecz jasna, mnóstwo bocianów...
I ci swojscy ludzie, śpieszący ze szczerą pomocą, kiedy tylko o coś zapytasz lub poprosisz...
Przed Rudą, we wsi Modzelówka urwanie chmury... Do samej granicy Biebrzańskiego Parku Narodowego przez 25 km jadę w strugach deszczu. I tak jak zaczynałem moją wyprawę moknąc do suchej nitki na pierwszych jej kilometrach tak moknę i teraz, w jej dzień ostatni...