Po drodze do Nowej Słupi, gdzie dojechaliśmy samochodem i skąd zaplanowaliśmy start do wycieczki mieliśmy dwa postoje. Pierwszy w Iłży...
...gdzie obejrzeliśmy ruiny zamku biskupów krakowskich...
Drugi postój mieliśmy przy ruinach starej walcowni wybudowanej w latach 1834-45 w miejcowości Nietulisko Duże.
Ściany starej walcowni zachwyciły nas swoją fakturą...
W ruinach walcowni było bardzo swojsko... Po co używać kosiarki?
Po przyjeździe do Nowej Słupi wsiedliśmy na rowery i wyruszyliśmy na czerwony, centralny szlak przez Góry Świętokrzyskie. Szlak ten ma długość 18 km i jest szlakiem typowo pieszym. Miejscami było ciężko, kamienisto i stromo, ale tam gdzie nie dało się jechać prowadziliśmy rowery...
Łysa Góra (595 m.) to drugi co do wielkości szczyt Gór Świętokrzyskich, uważany niegdyś przez miejscowych za siedzibę pogańskich bożków...
W XII wieku na górze zamieszkali Benedyktyni tworząc tu swoje opactwo, a obecnie jest tu klasztor misjonarzy Oblatów z pięknym kościołem z końca XVIII wieku.
Świętokrzyskie krajobrazy...
Gołoborza - symbol Gór Świętokrzyskich to skalne rumowiska dużych głazów o ostrych krawędziach.
Oglądaliśmy je w dwóch miejscach: na zboczach Łysej Góry oraz 15 km dalej na szczycie Łysicy, kolejnego słynnego wzniesienia Gór Świętokrzyskich, który zdobyliśmy.
W geologiczne pochodzenie gołoborzy nie będę się zagłębiał, ale rozległy krajobraz gołych głazów robi naprawdę wrażenie!
...przez kilka ładnych kilometrów od wsi Szklana Huta do wsi Kakonin biegł brzegiem malowniczego lasu...
...innym razem przez zwalone w poprzek drzewo... Trasę w każdym bądź razie mieliśmy bardzo urozmaiconą!
Ludzie, których spotykaliśmy na szlaku byli zdumieni widząc nasze rowery, bowiem tu rzadko kto się wypuszcza z rowerami...
Droga na Łysicę nie nadaje się absolutnie do jazdy rowerem i wtachanie ich na sam szczyt góry stromą, kamienistą drogą o ostrych, wystających krawędziach wymaga jednak zwiększonego wysiłku...
Gołoborza na samym szczycie Łysicy.
Zejście z Łysicy okazało się tak samo trudne jak wejście na górę...
Kapliczka Świętego Franciszka w Świętej Katarzynie. Po dotarciu do Świętej Katarzyny wpadliśmy oceniając to z perspektywy czasu na kiepski pomysł. Dwa najwyższe szczyty Gór Świętokrzyskich zostały przez nas zdobyte pokusiliśmy się więc zdobyć trzecią górę...
Wracając na nocleg, w okolicach wsi Podmąchocice skracamy sobie drogę przez podwórko pewnego gospodarza. Ten odcinek biegnie akurat przez świętokrzyskie łąki jest więc to droga kompletnie nie uczęszczana przez turystów. A takie właśnie lubimy najbardziej!
Bodzentyn. Szkoda, że zabrakło nam już czasu na dokładne zwiedzanie tego niedużego, klimatycznego miasteczka. Obejrzeliśmy tylko w miarę dokładnie ruiny bodzentyńskiego zamku...
...z XIV wieku i pojechaliśmy dalej. Do schroniska w Nowej Słupi dotarliśmy po 21-szej. Tam do naszego pokoju dokoptowali samotnego podróżnika ze Śląska. Okazuje się przy wieczornym piwku, że gość jeździ po Polsce w poszukiwaniu kolei wąskotorowych. Pokonuje kilkaset kilometrów po to tylko, aby przejechać się przez godzinę albo dwie jakąś tam kolejką! Uwielbiamy ludzi z pasją dlatego dogadaliśmy się od razu...
Góra Telegraf trochę nas rozczarowała. Liczyliśmy na niezłe widoki na Kielce, ale jak wdrapaliśmy się na porośniętą gęstym lasem górę...
Z Kielc dojechaliśmy autem do Wąchocka. Najpierw postanowiliśmy zwiedzić stolicę polskiego humoru... Okazało się, że sam Wąchock w rzeczywistości nie ma sołtysa tylko burmistrza, a sołtys siedzi tylko przed Urzędem Miasta na symbolicznym cokole...
Wąchock to zresztą bardzo porządne i dalekie od dowcipów miasteczko. Tam właśnie znajduje się Opactwo Cystersów z XII wieku, które zachwyca nas swoją surowością i tajemniczością...
Jeszcze tylko zaglądamy na miejscową stację kolejową, po czym wyładowujemy z samochodu nasze rowery i ruszamy na trasę drugiego dnia wycieczki wyjeżdżając z Wąchocka morderczym podjazdem w stronę wsi Rataje...
Za Suchedniowem trafiamy na ruiny starego młyna, którego właścicielami przed II wojną światową byli rodzice Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, autora "Innego świata". Sam pisarz spędził tutaj swoją młodość...
Po drodze z Michniowa do Wzdołu Rządowego zatrzymujemy się na górze Barbarce, gdzie jest wspaniały punkt widokowy na Góry Świętokrzyskie.
Odpoczywając na Barbarce rozkoszowaliśmy się jednym z najpiękniejszych widoków w Górach Świętokrzyskich!
Za Wzdołem Rządowym wjechaliśmy znowu w boczne, prowincjonalne drogi okraszone kilkoma niezłymi podjazdami.
Całe Góry Świętokrzyskie są usiane takimi właśnie pagórkami i serpentynami, sprawiając, że można poczuć się rzeczywiście jak w wysokich górach...
Kilka takich właśnie podjazdów pokonujemy z przysłowiowym "językiem na brodzie"...
Kamionka - mała, świętokrzyska wioska. Jedna z ponad 50 Kamionek w Polsce...
Tym razem za Śniadką Trzecią czekał na nas 10 kilometrowy, malowniczy odcinek przez wąwóz wyglądający jak tunel...
Wybór trasy w dniu dzisiejszym odbywał się spontanicznie...
...dlatego tym większa była nasza radość, że właśnie tutaj trafiliśmy. Ten 10 kilometrowy odcinek prowadzący przez wąwóz...
...śmiało możemy uznać za najładniejszy w sezonie 2009 jakim udało nam się jechać!
Ten podjazd okazał się tak ostry i długi, że Jarkowi zabrakło przełożeń w rowerze :)
Doprawdy urocza i niezwykle malownicza była droga ze Śniadki Trzeciej do Radkowic!
Ta droga, która prowadziła nas przez 10 km dnem wąwozu po ostrej, kamienistej żwirówce przed Radkowicami zrobiła się gładka i asfaltowa.
W Radkowicach oglądamy piękny, drewniany kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej z 1621 r., przeniesiony tutaj po uprzednim rozebraniu w 1962 r. ze wsi Miedzierze z dachem krytym gontem.
To już prawie koniec wycieczki... To był kolejny, bardzo udany rowerowy weekend A.D. 2009!